środa, 25 kwietnia 2007

Muzeum w mieście Meksyk

Kolejny dzień deszczu. Na szczęście spędziliśmy go w muzeum. Ale za to w jakim muzeum!
Na razie ja opowiem o ekspozycji etnograficznej, bo Pita nie czuje się jeszcze gotowy, by odpowiednio przekazać, co przedstawiała ekspozycja archeologiczna.


Ta etnograficzna to na podobnym poziomie co obecna nowa w naszym, warszawskim muzeum. Tyle, że ta powstała 40 lat temu:) No i ma dodatkowo mnóstwo filmów nawet całkiem ciekawych. I jest świetnie sprzężona z wystawą archeologiczną - na dole archeologia z danego regionu, na górze etnografia.


Kamień Słońca Azteków okazał się być podestem do walk wojowników przeznaczonych na ofiarę. Duże wrażenie zrobiły też na mnie (Pita) posągi z Tuli, freski z Teotihuacan, no i majański grobowiec. Niestety całe złoto już dawno pokradli Hiszpanie.
Większe wrażenie zrobiły na mnie oznaczenia metra. Pod wielkim rysunkiem symbolizujacym poszczególną stację metra (Montezuma - pioropusz, Chapultepec - konik polny, Isabel - karawela itp) znajdują się maluteńkie napisy. A na każdej stacji taki sam symbol obok napisu.

A no i jeszcze widzieliśmy Voladores. Ładne to.

Nudny ten nasz blog na razie, ale to dlatego, ze jesteśmy śpiący, jeszcze nie przestawieni na ten czas. Dziś popełniliśmy błąd i zasnęliśmy o 18.00 (czyli tak jak w domu) no i teraz jest dla nas środek nocy. Biedne, zaśnięte ciałko Franka zwisa bez sił z rąk Pity. Ale on też miał dziś dużo wrażeń. Pierwszy raz w życiu jechał metrem. I to w Mexico City!

Donosimy, że kompletnie brak tu europejskich rysów twarzy na ulicy. Sami Indianie lub Metysi - ale tacy mocno indiańscy.

Dziś w mieście zamieszki tak na dodatek. Od rana kordony policji ubranej jak rycerze średniowieczni na bitwę okupowały ulice przy Zocalo. Czy doszło do starcia nie wiemy.

4 komentarze:

Frida pisze...

A ja wczoraj myślałam o Was jedząc zupę kukurydzianą z papryczką (idealnie łagodną). jak doznania kulinarne? Jak smakuja AUTENTYCZNE meksykańskie tacos? No i jak Francisco Javier znosi nowa dietę swojej madre? I gdzie tam mieszkacie w ogóle?
Besitos Amigos!

Anonimowy pisze...

ja w ogóle nie rozumiem specjalistycznego slownictwa, ktorego uzywacie.

kuba pisze...

nic dziwnego, że franek bez życia zwisa z rąk. zaprowadziliście go do muzeum! takie nudy musi biedak znosić. gdyby nie metro i zamieszki zastanawiałbym się nad zorganizowaniem ekspedycji ratunkowej.

czekając na prawdziwie meksykańskie przygody franka, serdecznie Was ściskam

Ola pisze...

Gdzie zdjęcia?!!!