wtorek, 10 listopada 2009

Piękny Taj

Dzisiejszy dzień był odpoczynkiem po wczorajszych i przedwczorajszych męczarniach. Nareszcie złapaliśmy odpowiedni rytm podróżniczy. Super pokój, super miejsce, super tempo. Dzieci obudziły nas jak w domu - o 7 i to był idealny moment, by zacząć dzień. Śniadanie z widokiem na Taj Mahal (wczoraj natomiast byliśmy nieźle rozczarowani, bo myśleliśmy, że napijemy się romantycznie coca coli, obejmując się i patrząc na pięknie podświetlony jeden z siedmiu cudów świata, a tu guzik - ciemność zupełna biła od zabytku - to tym bardziej rozczarowuje, gdy weźmie się pod uwagę, że zagraniczni turyści płacą 37,5 raza więcej za wstęp niż Hindusi), a potem Czerwony Fort w Agrze. 


W odróżnieniu od fortu, który widzieliśmy pierwszego dnia pobytu w Delhi, agrzański ma bardzo wiele pawilonów, niektóre bardzo misternie zdobione, no i ten widok na Taj ... Po południu natomiast Taj Mahal. Wyjątkowo tłoczno tam, ale i tak zagraniczni biali turyści giną w kolorowym tłumie. Dzieciakom bardzo się podobało spokojne tempo, ale przeszkadzały rzesze Hindusów. Najbardziej cierpiał na tym Franek, bo ciągle jest rozchwytywany do zdjęć. Dzięki temu szybko nauczył się zwrotów w obcym języku. Rozpoznaje już pytania po angielsku o imię, czasem o wiek. Ale ostatnio na topie jest no, no no!!! gdy tylko ktoś chce mu robić zdjęcie. Zwiewa albo zakrywa twarz, jak gwiazda filmowa. Gdybyśmy zbierali po 50 rupii za zdjęcie z którymś z naszych dzieci, może podróż by nam się zwróciła.

Dzieciom w tym mieście najbardziej podobają się liczne zwierzęta - na przykład małpy, które nasrały nam dziś na balkon, krowa pod oknem, czy koniki na drodze do Taj Mahal. Wielbłąd też był, ale jego odchodów nie widzieliśmy. Mimo wszystko miasto jest dość czyste jak na tutejsze standardy i naprawdę przyjemne. Taj Mahal, gdy się go widzi z bliska, już nie zachwyca tak jak na zdjęciach. Jest piękny, delikatnie zdobiony, ale też do bólu symetryczny. Bez minaretów wyglądałby beznadziejnie. Miałam nadzieję, że będzie zmieniał kolor, ale chyba światło w tej porze roku nie jest wystarczająco intensywne. Żeby tylko nie wyszło, że nam się nie podobało, było pięknie, ale zwykle tak jest, że jak coś jest cudem świata, to oczekuje się cudów. A jest po prostu pięknie.
Pozmienialiśmy nieco plany podróżnicze, tak aby dzieciakom dać odpocząć i byśmy my także odpoczęli. W ramach przyjemności jedziemy pojutrze pociągiem, który kosztuje zawrotne pieniądze - 35 zł od osoby za 5h podróży (dla porównania klasa, którą dotąd jeździliśmy kosztuje cztery razy mniej). Będziemy mieli prywatny przedział :) Poza tym zamierzamy udać się jednak na plaże Goa.
Czerwony Fort.

I Taj Mahal ...

2 komentarze:

Tomasz Sulewski pisze...

obstawiam, że odchody wielbłąda to skrzyżowanie krowich i końskich

Konrad pisze...

robi wrażenie ten Taj !