wtorek, 2 listopada 2010

Łosiowe Błota bez łosi i błota

Naszą rodziną rządzą obrazki. To, że panują nad dziećmi, nic dziwnego, wszak nie potrafią one czytać, ale że nas rodziców trzymają też mocną ręką świadczy choćby to, że zanim gdzieś pojedziemy, musimy przyjrzeć się miejscu na zdjęciach, zanim podejmiemy decyzje, że jest to miejsce warte obejrzenia. Jeśli miejsce nie będzie fotogeniczne może zostać łatwo przez nas pominięte. Przypominam sobie tę ogólną zasadę właśnie dziś, bo w zeszły weekend przez nią właśnie przeżyliśmy rozczarowanie.

Ścieżka dydaktyczna przez bagna nazwana "Śladem Łosia" czy nie brzmi zachęcająco? Zwłaszcza dla takich amatorów kładek wśród mokradeł jak my. Trzeba było wręcz wstrzymywać przed wsiadaniem do samochodu, od razu jak tylko zobaczyliśmy zdjęcie prezentujące drewniane przejście nad "błotami". A co najlepsze, aby przeżyć taką przerażające doświadczenie (tato boję się, że mnie wciągnie), nie trzeba było jechać nad Prypeć, tylko na Bemowo.

Dwie godziny spaceru po lesie w oczekiwaniu na tą kładkę. I tej kładki nie było, może była kiedyś, a teraz sparciała i pochłonęły ją bagna, albo ktoś porąbał na opał, albo zarosła krzakami i stała się niedostępna. Tyle możliwych rozwiązań, a nasze rozczarowanie wielkie. Zostały nam tylko ładne zdjęcia ...

Brak komentarzy: