Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Acapulco. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Acapulco. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 maja 2007

Acapulco

Prawie jak Rio... ale jednak do Rio mu trochę brakuje. Jesteśmy i nawet Pita się zdążył wykąpać (po raz 3 w Pacyfiku). Ale dopiero jutro doświadczymy tego miejsca naprawdę, więc jutro też będą zdjęcia i relacje.

Dziś tylko napiszę, że przy okazji wczorajszego zwiedzania Mexico City mogliśmy zobaczyć jak tu się myśli o Aztekach i konkwiście. Możecie się domyśleć jak. Film, który obejrzeliśmy w muzeum przedstawiał kulturę Azteków jako super rozwiniętą, wspaniałą i glorioza generalnie, ofiary z ludzi no cóż... to takie ważne wierzenie było, bo inaczej ich świat by się rozpadł, a te ofiary to przecież się w kolibry zamieniały i przez wieczność sobie nektar spijały z kwiatków, a konkwista to dopiero było barbarzyństwo!! (nie twierdzę, że nie było).
Diego Rivera konkwistadorów przedstawił jak jakieś mutanty potworne, a Tenochtitlan znów jako miasto glorioso y felicitado, tylko w oddali majaczyły obkrwawione świątynki...



A na obiad wczoraj był krab i inne owoce morza, co zadowoliło Pitę, który zazdrośnie spogląda w obce talerze z owocami morza, na które zwykle nas nie stać...
Wkrótce wyruszymy na podbój Acapulco.