Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Goa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Goa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 listopada 2009

Lizbona Wschodu

Dziś krótko, bo piszę czekając na autobus do Bombaju. Zaczęliśmy dzisiejszy dzień znów od plażowania. Było jeszcze milej niż wczoraj, bo temperatura rano nie sięgała jeszcze zabójczych wyżyn 35 czy więcej stopni. Było znośnie, a morze ciepłe. Potem przenieśliśmy się do Old Goa, czyli tego co pozostało z portugalskiej kolonii. Przede wszystkim chcieliśmy odwiedzić kościół, w którym są relikwie św. Franciszka Ksawerego czyli patrona naszego Franka. Niestety mogliśmy zobaczyć tylko sarkofag, bo relikwie wystawiane są na widok publiczny raz na 4 lata. Nie teraz. 
Wyganiają mnie, więc napiszę tylko, ze Stare Goa to dopiero Brazylia - jak misje w głębi południowoamerykańskiej dżungli. Ale zdjęcia dopiero po powrocie. Pa

piątek, 20 listopada 2009

Mała Brazylia

Dotarliśmy do mekki hipisów czyli na Goa. Dojechaliśmy tutaj bardzo przyjemnie - autobusem typu sleeper. Nauczeni doświadczeniem spodziewaliśmy się rozkładanych foteli, ewentualnie z podnóżkami typu bus cama z Peru, a tu okazało się, że tutejsze sleepery mają platformy do spania - łóżka prawie! Co więcej takie platformy przeznaczone są dla dwóch osób, można więc spędzić noc obok śmierdzącego wieśniaka z Punjabu lub też obok ponętnej i pięknej Hinduski. Z dzieciakami nie było super wygodnie, ale i tak bardziej luksusowo niż się spodziewaliśmy.

Jesteśmy wiec na Goa. To nie są Indie. To jest Mała Brazylia! Czerwone dachówki na dwuspadowych dachach, białe domy porozrzucane wśród zieleni (tu na ulicach rosną rośliny u nas doniczkowe), wszędzie klimat maniany, kościoły i wizerunki świętych, Chrystusa, nawet w naszej kafejce inter. Miło odpocząć od Śiwy i Ganeśi. Plaża tu bardzo przyjemna, woda cieplutka, ale bądźmy szczerzy, do plaży w meksykańskim Tulum się nie umywa. Jednak nie jesteśmy na najpiękniejszej plaży Goa (ta była za daleko), a i tu odpoczywamy w swobodnym klimacie pod palmami.







Wczorajszy dzień spędziliśmy natomiast na wycieczce do jaskiń Elefanty. Frankowi oczywiście najbardziej podobała się przepływka łodzią. Nam natomiast rzeźbione jaskinie hinduistyczne i Bombaj z wody.









Na koniec jeszcze bajka Franka, jaką opowiedział mi Franek na dobranoc. Jest dowodem na to, jak bardzo podróż wpływa na jego świadomość :) Bajka miała być o krokodylach.
"Krokodyle mieszkały w jeziorze, a było to święte jezioro. Ze świątynia na środku. Ze złotą świątynią, jaką widzieliśmy. I Sikhowie chcieli się kąpać w jeziorze, ale bali się krokodyli. A krokodyle nie wychodziły z jeziora, bo bały się ludzi, że je złapią. Jadły tylko ryby i siedziały w jeziorze". Dodatkowo Franek ciągle zakłada sobie różne ciuchy na głowę i mówi, że ma turban jak Sikh.

A na całkowity koniec zaległe zdjęcie na słoniu.