Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teplice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teplice. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 lutego 2015

Wycof

Ostatniego dnia zepsuła się pogoda, a wraz z nią humory. Na dodatek Justa podczas schodzenia do samochodu z bagażami dotkliwie stłukła sobie (mamy nadzieję, że nie złamała) kość ogonową, co utrudniało jej chodzenie. A teren, na którego eksplorację wyruszyliśmy wymagał dłuższego spaceru. Gdy tylko zaczęliśmy wędrówkę po teplickim skalnym mieście pomocni rodacy odradzili nam tę wycieczkę, argumentując, że nie jest to miejsce dla dzieci, że mogą się poślizgnąć na oblodzonej drodze (później rzeczywiście żałowaliśmy, że kijki pozostały w samochodzie). Ogólnie zostaliśmy potraktowani jak inwalidzi. Dobrze że nie spostrzeżono, że Justa w ciąży.

Oczywiście utyskiwać na rodaków możemy, ale to z nas wyszło polactwo. Po pierwsze weszliśmy na teren bez kupienia biletu. OK, nie widzieliśmy nikogo, kto mógłby nam go sprzedać, ale gdybyśmy byli z innej nacji, to byśmy nie zaznali spokoju, dopóki byśmy go nie znaleźli. Po drugie przeczytaliśmy, że szlak jest czasowo niedostępny, a nie zważając na ostrzeżenia poszliśmy dalej. Przecież nie było szlabanu! Dzieci nie mogły się temu nadziwić: "Dlaczego wchodzimy, tam gdzie wstęp wzbroniony?" Tak, przyznaję, mało to było wychowawcze zachowanie.

Najwięcej czasu zajęło nam wdrapanie się po 300 stopniach do ruin zamku Strzemień. Najpierw były to schody, a potem stroma drabinka, z oblodzonymi niektórymi deseczkami. Panorama ze szczytu jednak mnie rozczarowała. Wokół było widać zalesione wzgórza z nielicznymi skałami pomiędzy, a z zamku nie pozostało właściwie nic. Jeśli dodać do tego mój strach, że podczas schodzenia z Łucją w nosidełku górskim  zobaczę któreś z dzieci leżące sto metrów niżej na zaśnieżonej ścieżce i czas stracony na wspinaczkę, to konkluzja będzie jedna - nie było warto. Oczywiście na dole okazało się, że maluchy nie odziedziczyły mego lęku wysokości i nie straszne im są żadne przepaście, a dla Justy wejście na zamek było najciekawszym momentem wycieczki. Dalsza wędrówka nie dostarczyła już takich emocji, więc podziwialiśmy rozrzucone po dużym terenie różne formy skalne, np: Harfę Karkonosza, Topór Rzeźnicki czy Szorty.


Gdybyśmy lepiej przygotowali się do wycieczki, decyzja o wycofie po ujrzeniu dwóch zabytkowych chatek na pewno by nie zapadła, bo wiedzielibyśmy, że stoją one na straży skalnego labiryntu. A tak przyszło nam na myśl, że urzęduje tam jakiś czeski ochroniarz, który nas pogoni za brak biletów. Zniechęciło nas też strome wyślizgane podejście do jakiejś bramki w murze. Dodatkowo było już dość późno, a czekała nas długa jazda powrotna do Warszawy, więc nie odpowiemy na proste pytanie, co się nam bardziej spodobało - Adrszpach czy Teplice? Bo o teplickie skalne miasto ledwo się - po dwugodzinnym spacerze - otarliśmy ...