Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Villahermosa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Villahermosa. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 maja 2007

W nowej skórze

Dziś zaczniemy od fotoreportażu ze starcia z ostronosami:
Jeszcze jeden fotosik z wizyty w parku La Venta:


Odkryliśmy sekret Olmeków! Ich gigantyczne rzeźby-głowy przedstawiają po prostu niemowlaki. Podobieństwo jest uderzające, nieprawdaż?
A dziś spędziliśmy spokojny dzień w Mexico City zwiedzając to, czego nie zdążyliśmy poprzednim razem. Czyli ruiny Templo Mayor, Katedrę i np. murale Diego Rivery.

Wjechaliśmy też na wieżę widokową, z której mieliśmy zobaczyć całe miasto, ale ostatecznie podziwialiśmy głównie smog. Dopiero kiedy zrobiło się ciemno, zaczęły przez smog przebijać się światła bardziej odległych dzielnic.

Jutro jedziemy do Acapulco, gdzie będziemy się wstydzić rozebrać na plaży, bo wyglądamy jak terminatory. Płatami schodzi z nas skóra. Aż dzisiaj zapytała nas mała Meksykanka, co nam się dzieje. Jej pewnie nigdy nie schodziła skóra. Zaskoczyła ją odpowiedź, że to z nadmiaru słońca...

sobota, 12 maja 2007

Prawie polała sie krew

Mamy jeszcze chwilę do nocnego autobusu, a miasto jest jak już wam wszystkim wiadomo, nudne i nieciekawe, wiec robimy dziś drugą blogową entradę. Następna relacja jutro - ponownie z największego miasta w galaktyce.

W Villahermosa staliśmy się ofiarami systemu taksówkowego, który stał się dla nas symbolem beznadziei tego miasta. Otóż jak już pisaliśmy wczoraj, taksówka nie jedzie tam, gdzie chce pasażer, tylko tam gdzie chce kierowca - stając się formą zbiorowego autostopu, bądź po prostu komunikacji autobusowej. Aby więc pojechać, tam gdzie chcieliśmy (przewodnik nie podał innego połączenia niż taksówkowe), musieliśmy dojść do miejsca, skąd taksówki miały już tylko drogę prosto do La Venta, bo inaczej czekalibyśmy nie wiadomo ile, na taką, która akurat jechałaby przypadkiem w interesującym nas kierunku. Miejscowi stoją w takich kolejkach do taksówki i czekają na okazję...

A w La Venta oprócz gigantycznych olmeckich głów mieszkają sobie różne zwierzęta. Niektóre na uwięzi jak jaguary, a niektóre na wolności jak ostronosy, które lubią turystów, a przede wszystkim ich jedzenie. Nas też zaatakowały. Całą grupą. Jeden taki mały i wścibski zaczął obwąchiwać nasz koszyk, a potem dobrał się do nogi Franka, myśląc że to kawałek kokosa. Musieliśmy uciekać, zanim polała się krew. Zamieścilibyśmy zdjęcie tej masakry, ale nie mamy kabelka. Może jutro.

piątek, 11 maja 2007

Villahermosa (czyt. brzydkie miasto)

Hola!
Jakoś nie zdążyła rybitwa opisać przedstawionych zwierzątek, a miała na to 2 dni... Jesteśmy rozczarowani. W ogóle to jakiś gorszy moment wyjazdu. Wczorajszy dzień spędzilismy w autobusie, który na dodatek utknął na dwie godziny na wyspie piratów, bo był wypadek i nie mogliśmy wyjechać z tego niebezpiecznego terenu.

A jak już wyjechaliśmy, to dotarliśmy do miasta, które chyba tylko dla kpiny nazywa się Villahermosa. Brzydko tu niezmiernie, wszystkie hotele obskurne, na ulicach tony śmieci, a na dodatek na ulicach tworzą się ogromne kolejki. Czyżby rzucili mięso? Nie. Są to kolejki do taksówek, których kierowcy zatrzymują się ciągle po drodze, tak aby w każdym momencie taksówka była wypełniona po brzegi. Zabierają jednak tylko tych, którzy jadą tam, gdzie oni (taksówkarze) właśnie zmierzają.

Do tego brzydkiego miasta przyjechaliśmy, by obejrzeć muzeum-park z ogromnymi olmeckimi głowami. Dziś po raz pierwszy spaliśmy pod moskitierą i czuliśmy się jak kolonizatorzy w tropikach.

Mati - spokojnie zostawimy jakieś drobne monety dla przyszłej teściowej (a Ty już jesteś zaręczony?!)