Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hammam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hammam. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 marca 2014

Czysta przyjemność

Dziś doświadczyliśmy przyjemności, na którą ostrzyłam sobie zęby już przed wyjazdem. Hammam. Czyli miejsce spotkań towarzyskich, poszukiwania żon dla synów, ubijania interesów. Miało być niemal magicznie, a było prozaicznie. Poszliśmy do lokalnego, prostego hammamu tuż za rogiem, by mieć doświadczenie prawdziwe, a nie wykreowane dla turystów. Było aż za prosto. Nagie baby rzuciły się na mnie, wysmarowały czarnym mydłem, wyszorowały mnie do żywej skóry (doświadczenie nawet przyjemne, a efekt powalający - mam skórę jak niemowlę), a potem wygniotły w mokrą posadzkę masażem. Joasia i dziewczynki jedynie się polewały gorącą wodą, ale Pita w tym samym czasie przeżywał katusze w rekach rosłego murzyna, który niemal przetrącił mu kręgosłup, wciskając kolano w plecy i wyłamując ręce.

Tak zmaltretowani ruszyliśmy w miasto, które nie ma zbyt wiele do zaoferowania, jeśli chodzi o zabytki, ale coś znaleźliśmy.  Na przykład pałac el Badi, który niegdyś zachwycał przepychem obcych ambasadorów, a dziś jako wielka ruina imponuje jedynie odwiedzającym go turystom.

Po południu zjedliśmy tradycyjnie harrirę na Jama el Fna, a Pita, Franek i Joasia odważnie połykali prażone ślimaki. Nawet Róża wzięła do buzi, ale wypluła, wiec nie wiadomo, czy ma zaliczone. Potem już tylko celowo pobłądziliśmy w okolicznych sukach, którym zamierzamy przyjrzeć się bliżej jutro.