Tęskniliśmy. Za pogodą, językiem, swobodą bycia i chaosem, który z niej wynika, za wiejską architekturą, ludźmi, którzy zapraszają do domów na rakije i obiad - pyszne polneti piperki czyli nadziewane mięsem papryki, za miejscami ze wspomnień, które dla nas są pełne emocji. Wiedzieliśmy, że po tylu latach trochę to będzie powrót, a trochę odkrywanie na nowo, bo przecież tyle się zmieniło.
Zmieniło się? Droga tak samo pusta wije się nad jeziorem Prespa by doprowadzić nas do zagubionego z dala od głównych szlaków Kurbinowa. Tradycyjne wiejskie domy, psy, koty i gospodarze na swych podwórkach zajęci przerzucaniem siana. Czyli zupełnie jak dawniej - nieciekawa, zagloniona muszelka, a w niej - drogocenna perła. Zmierzamy prosto do perły - położonej trzy kilometry za wioską cerkwi z freskami z XII w., myśląc, że coś tu się zmieniło i ktoś zabytku pilnuje... Jednak nie - nadal klucze dzierży niejaki Mitko z trzeciego domu na prawo od centrum wioski i chętnie nam je przekazuje.
Zmieniło się? Droga tak samo pusta wije się nad jeziorem Prespa by doprowadzić nas do zagubionego z dala od głównych szlaków Kurbinowa. Tradycyjne wiejskie domy, psy, koty i gospodarze na swych podwórkach zajęci przerzucaniem siana. Czyli zupełnie jak dawniej - nieciekawa, zagloniona muszelka, a w niej - drogocenna perła. Zmierzamy prosto do perły - położonej trzy kilometry za wioską cerkwi z freskami z XII w., myśląc, że coś tu się zmieniło i ktoś zabytku pilnuje... Jednak nie - nadal klucze dzierży niejaki Mitko z trzeciego domu na prawo od centrum wioski i chętnie nam je przekazuje.
Jaszczurki rozbiegają się spod naszych nóg gdy wchodzimy po schodach wiodących do cerkwi, Pita otwiera stare drzwi i nagle wszystko się zmienia. Z gorącego, słonecznego poranka wpadamy w półmrok i chłód mówiących murów cerkwi. Mówią obrazami. Z płaskich przestrzeni patrzy na nas cały wszechświat i pełnia historii zbawienia. Święci, aniołowie, biblijni Patriarchowie, Chrystus Pantokrator i Maryja.
Patrzą tak samo od wieków. No może teraz muszą się nieco bardziej natrudzić by nas dostrzec zza belek rusztowania - cerkiew jest remontowana.
Patrzą więc na nas lub niektórzy tylko trwają w obecności, bo niegdyś jakaś muzułmańska ręka wydłubała im oczy by uśmiercić ten kontakt Boga z człowiekiem poprzez bluźnierczy wszak, niewierny wizerunek. Jakaż lekcja historii, kultury i religii dla naszych dzieci, zawarta w tym jednym akcie wandalizmu sprzed wieków!
Rusztowanie to błogosławieństwo - choć w dalszej perspektywie wiele zasłania, w bliższej pozwala nam wejść na wyższy poziom obcowania z wizerunkami. Dosłownie, ale przede wszystkim w przenośni. Wspinamy się na belki, by z bliska zachwycić się słynnym aniołem, którego wizerunek jest na macedońskim banknocie, by spojrzeć Chrystusowi prosto w oczy. Te same oczy od czasów fajumskich portretów trumiennych.
Rusztowanie to błogosławieństwo - choć w dalszej perspektywie wiele zasłania, w bliższej pozwala nam wejść na wyższy poziom obcowania z wizerunkami. Dosłownie, ale przede wszystkim w przenośni. Wspinamy się na belki, by z bliska zachwycić się słynnym aniołem, którego wizerunek jest na macedońskim banknocie, by spojrzeć Chrystusowi prosto w oczy. Te same oczy od czasów fajumskich portretów trumiennych.
***
"Oblicze jest najważniejsze, dlatego piszemy je na końcu. To staramy się przenieść wiernie, niezmienne, bo to prawda objawiona, choć każdy ikonopisarz coś z siebie też przekazuje w ikonie". - tłumaczyła mi młoda mniszka, wskazując na rozstawione w pracowni żeńskiego monasteru przygotowane deski z lekkim szkicem, pokryte złotem, postaci ubrane, lecz jeszcze bez twarzy i gotowe wizerunki. Z każdej skończonej ikony spoglądały na mnie te oczy.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnorZ7H4RAQCyqmxBc4g7OrlEZUpG-VoGlsB_WjiMMxYNHM4jfOyLnxgDE-Lkn1exvm1deOcNoPCrzibYFHVxw9mErxdDCijmui1v2GeICDfIMRFmmnRu2jYHtpQ7GrUl4ZfGZ606sclSJ/s280/4a.12.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi48rNmfkGyb8cOAWqquCHpUIW5A1MkNKGFLgScWsbpJH7Uz3Xy_uQmgl-kDI2j8LY5wb7K0QYDAEs2TWwqEK27mHEouU9YoQjY93cp5AZs2puk_jRCdBtBfhGQpuH1H1idQFHcaei74Ih3/s280/3.36.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9rrw8q0fI7as3v1-KIXgaib1fbRR7qbedqnb37Dp_xWZMusYoPtGxdD2MD_YAEbaS3DrTeCj-aXhyphenhyphenFmssJ4yQzXJFUusxWBnhKky9bkTFREh6zT_mJhwfKo-68uTjcD2Z6Ju7zoqx5jQW/s280/3.37.jpg)
***
Kręta droga między jeziorami, wijąca się na przełęcz w parku narodowym Galicica kusiła nas od zawsze. Te ponętne zakręty wróżyły widoki i przygodę. Cóż jednak mogliśmy począć jako studenci, jeżdżący tylko stopem? Złapać go na takiej drodze, w wyludnionej Macedonii 15 lat temu graniczyło z cudem, więc droga pozostała dla nas dziewicza, aż do dziś, gdy dorobiliśmy się vana i dzieci. Tak zaopatrzeni mogliśmy wreszcie do niej wrócić. Nie zawiodła nas. Najpierw otwiera widok na całe jezioro Prespańskie - aż po jego greckie brzegi, potem kręcąc nami raz w prawo, raz w lewo, doprowadza na przełącz, gdzie uderza silnym wiatrem. Choć godzinę temu grzaliśmy się na plaży, teraz musimy wyciągać kurtki, a część grupy organizuje krótką wycieczkę na macanie śniegu, który zalega na zboczu. Wiatr nawiewa na nas chmury, drugie z naszych jezior - Ochrydzkie pozostaje ukryte - tylko słaby zarys wody widać przez mgłę, gdzieś daleko w dole. A tutaj chłód, opary i kamienne zbocze.
***
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnorZ7H4RAQCyqmxBc4g7OrlEZUpG-VoGlsB_WjiMMxYNHM4jfOyLnxgDE-Lkn1exvm1deOcNoPCrzibYFHVxw9mErxdDCijmui1v2GeICDfIMRFmmnRu2jYHtpQ7GrUl4ZfGZ606sclSJ/s280/4a.12.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi48rNmfkGyb8cOAWqquCHpUIW5A1MkNKGFLgScWsbpJH7Uz3Xy_uQmgl-kDI2j8LY5wb7K0QYDAEs2TWwqEK27mHEouU9YoQjY93cp5AZs2puk_jRCdBtBfhGQpuH1H1idQFHcaei74Ih3/s280/3.36.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9rrw8q0fI7as3v1-KIXgaib1fbRR7qbedqnb37Dp_xWZMusYoPtGxdD2MD_YAEbaS3DrTeCj-aXhyphenhyphenFmssJ4yQzXJFUusxWBnhKky9bkTFREh6zT_mJhwfKo-68uTjcD2Z6Ju7zoqx5jQW/s280/3.37.jpg)
***
Pora jechać dalej. Choć chyba lokalny żółw uważa inaczej i bezczelnie zachodzi nam drogę. Musimy zorganizować akcję ratunkową, bo przecież jakiś zabłąkany traktor, na tej uczęszczanej raz dziennie drodze, na pewno go przejedzie. Dzieciakom trudno rozstać się z tym niespotykanym zjawiskiem - żółwiem na wolności, jednak tam czeka na nas przecież plaża, to każdego przekona!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjinF0tBLWW2BGDgSRp9hmA9hVVv0e7uh3Vz30TD2UPQZsmS2gAKZe81RhRDmcnIJ0CyMqmp4TmXolviOGQp2yAa-HUE3RhKBJqU8GqIef5AjleRylZP1ccTwKOSAopaOuHsUqhdl4Cri09/s280/IMG_5465.JPG)
Plaża na końcu Macedonii, dalej już tylko Grecja, a tu w małej miejscowości o zawadiackiej nazwie Dupeni, jest Dupeni beach. Pusta. Choć oferuje widoki jak cudowne armeńskie jezioro Sewan, jest pusta i cała dla nas. W błękitnych wodach jeziora Prespa odbijają się góry. Albańskie szczyty. Tu nad jeziorem Prespa spotykają się trzy kraje, choć niegdyś, w czasach, które pamiętają kurbinowskie freski, tereny te były jednością w państwie cara Samoila.
Dziś mogłyby kusić turystów, którzy tłoczą się niedaleko - w Ochrydzie, nad innym jeziorem, piękne widoki zostawiając nam i dzieciom, które doceniły fale jeziora Prespa. Cóż że lodowate? Już spodnie, sukienki i majtki mokre, zamki z piasku w budowie, badyle biją wodę, a kamienie nurkują gdzieś daleko. Lato w środku wiosny.
Kręta droga między jeziorami, wijąca się na przełęcz w parku narodowym Galicica kusiła nas od zawsze. Te ponętne zakręty wróżyły widoki i przygodę. Cóż jednak mogliśmy począć jako studenci, jeżdżący tylko stopem? Złapać go na takiej drodze, w wyludnionej Macedonii 15 lat temu graniczyło z cudem, więc droga pozostała dla nas dziewicza, aż do dziś, gdy dorobiliśmy się vana i dzieci. Tak zaopatrzeni mogliśmy wreszcie do niej wrócić. Nie zawiodła nas. Najpierw otwiera widok na całe jezioro Prespańskie - aż po jego greckie brzegi, potem kręcąc nami raz w prawo, raz w lewo, doprowadza na przełącz, gdzie uderza silnym wiatrem. Choć godzinę temu grzaliśmy się na plaży, teraz musimy wyciągać kurtki, a część grupy organizuje krótką wycieczkę na macanie śniegu, który zalega na zboczu. Wiatr nawiewa na nas chmury, drugie z naszych jezior - Ochrydzkie pozostaje ukryte - tylko słaby zarys wody widać przez mgłę, gdzieś daleko w dole. A tutaj chłód, opary i kamienne zbocze.
***
Nic nie widać. Wejść było łatwo, jeszcze za jasności, a teraz, gdy zapada zmrok, znaki szlaku wymalowane na kamieniach znikają. Szybko opuszczamy zbocze Pelisteru, byle prędzej dotrzeć do schroniska Kopanki. Chyba widzimy jego światła, więc porzucamy daremne poszukiwania oznaczeń i najprostszą drogą trawersujemy zbocze. Byle schronić się tam przed chłodem. Nic z tego. Chłód czeka na nas także w schronisku, a noc upłynie na daremnych próbach ogrzania się pod jednym kocem.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM0UrB3-zTzwEKMusSGwZPfrC8SpY0HxMlIvkjiDj9sE91tGBUD_28_JkJnSvGZW3ZXYNJ7TyVj7z4bWUPFw2YdMBD4lz2ebN6SyUY805DQQh-mkTCG-pwBy_JdIhcrEEc78RDFNRDw-nV/s280/4.02.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZzvqAAI2twpzoOsQkXiqqfRKQp-tALTvgSU7QSHgNLg9K1OS44yrDc2WotsOUnBzJ8NS3j3rjB-xeTcTPFSQdAdX3tLuDJLoHCmONPd-sFFlciqKEH65PUyzRo2M6S8lBurOMRCeSgA78/s280/4.04.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM0UrB3-zTzwEKMusSGwZPfrC8SpY0HxMlIvkjiDj9sE91tGBUD_28_JkJnSvGZW3ZXYNJ7TyVj7z4bWUPFw2YdMBD4lz2ebN6SyUY805DQQh-mkTCG-pwBy_JdIhcrEEc78RDFNRDw-nV/s280/4.02.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZzvqAAI2twpzoOsQkXiqqfRKQp-tALTvgSU7QSHgNLg9K1OS44yrDc2WotsOUnBzJ8NS3j3rjB-xeTcTPFSQdAdX3tLuDJLoHCmONPd-sFFlciqKEH65PUyzRo2M6S8lBurOMRCeSgA78/s280/4.04.jpg)
***
Nareszcie trochę Europy. Nareszcie jakieś zmiany! Kompleks klasztorny założony w X w. przez św. Nauma - ucznia świętych Cyryla i Metodego doczekał się parkingu i ładnie zagospodarowanej promenadki nad jeziorem Ochrydzkim. Przewidziano też miejsce na stragany z pamiątkami, co dobitnie świadczy, że jakiś ruch turystyczny tu istnieje. Rzeczywiście - są i autokary i inni zwiedzający - pierwszy raz tego dnia. To co najważniejsze, pozostało jednak niezmienne - kojący widok na jezioro, ceglany budynek cerkwi i tutejsi nieoficjalni gospodarze - dumne pawie przechadzające się majestatycznie obok świątyni. Pysznią się upierzeniem przed turystami, w tym naszymi zachwyconymi dziećmi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-8gleziqWRaItvNfwx9UjvJJ2U-e85STJ6tGQYZQ6VxopZM0sJmbuLgVxgcXNUVV__Gzqzeorlmto4y9UF87mL0BO3nLiu9vCTpvKNpUi8h_uCIxa6LLyhNPf_xLQR3qTZkEQysaOkYsM/s280/IMG_5502.JPG)
Pawie od lat są strażnikami tego miejsca, spoglądają obojętnie jak rzesze wiernych wstępują w mrok cerkwi by nawiedzić grób św. Nauma. I my wchodzimy. Znów to poczucie przeniesienia w inny świat - malowane ściany, świece ciepłym światłem otulające złoty ikonostas, ciche modlitwy i śpiew w starocerkiewnym. Na grobie świętego leży jakiś chłopak. Głową mocno przywarł do płyty nagrobnej.
- Słyszałeś? - pyta go matka gdy się podnosi.
- Słyszałem! - pada dumna i radosna odpowiedź.
Tu bije serce świętego. I wierni chcą je usłyszeć. Chcą poczuć, niemal dotknąć tę obecność świętego, spojrzeć w jego oblicze, pogładzić, pocałować, przytulić; w ikonie czy w grobie. Wiara bardzo sensualna. Siadam na chwilę w krużgankach cerkwi i z radością o tym dumam. Dobrze że to się nie zmieniło.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKc3nd4euc812EJGqTXkEpJ5p_gPwyhHJEaoeGccXpAJ_eObWmnbPeWVp3FX9AtRgGYjIMIJhoVGlg_c3uVSeHnrVeQL3vSG_OwS2FSf94yO6US_BKXVW7VcSd6gmn6GdknIFoluPfDVK3/s280/IMG_5489.JPG)
Pawie od lat są strażnikami tego miejsca, spoglądają obojętnie jak rzesze wiernych wstępują w mrok cerkwi by nawiedzić grób św. Nauma. I my wchodzimy. Znów to poczucie przeniesienia w inny świat - malowane ściany, świece ciepłym światłem otulające złoty ikonostas, ciche modlitwy i śpiew w starocerkiewnym. Na grobie świętego leży jakiś chłopak. Głową mocno przywarł do płyty nagrobnej.
- Słyszałeś? - pyta go matka gdy się podnosi.
- Słyszałem! - pada dumna i radosna odpowiedź.
Tu bije serce świętego. I wierni chcą je usłyszeć. Chcą poczuć, niemal dotknąć tę obecność świętego, spojrzeć w jego oblicze, pogładzić, pocałować, przytulić; w ikonie czy w grobie. Wiara bardzo sensualna. Siadam na chwilę w krużgankach cerkwi i z radością o tym dumam. Dobrze że to się nie zmieniło.
***
Siadamy w krużganku cerkwi nad stołami, gdzie wszystko już czeka na główne danie - bulgoczącą w wielkim garze czorbę z jagnięciny. Owieczki lądowały w zupie po kolei - część straciła życie jeszcze w wiosce, gdzie widok ich śmierci bardziej chyba zszokował grupę dorosłych studentów, niż małe dzieci, które z niewielkimi objawami odrazy obserwowały podrzynanie gardła - jak rutynową czynność. Kolejne jagnięta ginęły i były odzierane ze skóry już pod cerkwią, a teraz ich z grubsza rozdrobnione ciała pływały w dymiących przed nami talerzach. Trudno nam przełknąć kawały mięsa z tłuszczem, kośćmi i chrząstkami, ale podstawowe zasady pracy etnografa mówią między innymi, że serwowany w terenie poczęstunek trzeba choć spróbować, więc zmuszam się do zjedzenia kilku łyżek palącej ostrością papryczek cieczy. W gorszej sytuacji są obecni wśród nas wegetarianie. Znajdują się jednak i amatorzy (w tym mój obecny mąż) tego najważniejszego posiłku - ofiary Kurbanu w dzień św. Jerzego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz