Naszym wyprawom i wycieczkom zazwyczaj brakuje improwizacji.
Bo szkoda czasu na zobaczenie czegoś, co rozczaruje; bo i tak za dużo czasu zajmuje wkładanie do chust, fotelików, wysadzanie, karmienie; bo resztkę godzin pozostałych na zwiedzanie trzeba wykorzystać w 100 %; bo nie możemy jeszcze tego rozmieniać na drobne.
Stąd też za każdym razem, kiedy gdzieś jedziemy, ja dobrze wiem, co zobaczę, po obejrzeniu kilkudziesięciu zdjęć, przeczytaniu iluś tam stron, jestem w stanie przekonać siebie (a przede wszystkim Justę), że jechać tam warto, że nie będziemy rozczarowani, że zobaczymy tam jedno wielkie łał. I rzeczywiście bardzo rzadko bywamy zawiedzeni, ale również prawie nigdy - zaskoczeni. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć miłe niespodzianki z podróży, o których nie wiedziałem przygotowując się do drogi.
A wczoraj coś takiego przeżyłem. Oczywiście na skalę mocno lokalną.
Zaplanowaliśmy sobie spacerek ścieżką dydaktyczną po Chojnowskim Parku Krajobrazowym. Chcieliśmy (chciałem?) dowiedzieć się więcej o lesie, pospacerować wzdłuż stawów rybnych, poczytać o roślinkach, przejść ładnym kawałkiem lasu. Wybraliśmy miejsce na zaparkowanie samochodu i jedziemy. Mijamy Piaseczno i w las. Trochę już nas dziwi ruch na tej szosie, ale OK, wszyscy jadą do Zalesia Górnego do rodziny na obiad. W pewnym momencie jednak zaskoczenie wzrasta. Nasz "leśny" parking, okazuje się być płatnym i w dodatku bez miejsc wolnych. Wokół na drodze stoją setki samochodów, z których wylewa się strumień roznegliżowanych ludzi. Taki tłum może tylko przyciągnąć woda, ale co ... ludzie kąpią się w stawach rybnych?
Po godzinie przyjemnego (niemalże samotnego) spaceru przez las prawda wyszła na jaw. To odkryty basen położony obok stawów przyciągnął ludzi, którym skończyły się urlopy nad morzem i znaleźli tu namiastkę Giżycka czy Łeby. Kiełbaski, karkówka, piwo, lody, opalone klaty, kajaki, rowery wodne to klimat, którego się nie spodziewaliśmy pośrodku lasu i w dodatku tak niedaleko naszego domu. I to była ta tytułowa niespodzianka - szkoda tylko, że tak późno odkryliśmy to miejsce. Teraz boimy się, że nie starczy nam gorących weekendów na taplanie się w wodzie ...
Bo szkoda czasu na zobaczenie czegoś, co rozczaruje; bo i tak za dużo czasu zajmuje wkładanie do chust, fotelików, wysadzanie, karmienie; bo resztkę godzin pozostałych na zwiedzanie trzeba wykorzystać w 100 %; bo nie możemy jeszcze tego rozmieniać na drobne.
Stąd też za każdym razem, kiedy gdzieś jedziemy, ja dobrze wiem, co zobaczę, po obejrzeniu kilkudziesięciu zdjęć, przeczytaniu iluś tam stron, jestem w stanie przekonać siebie (a przede wszystkim Justę), że jechać tam warto, że nie będziemy rozczarowani, że zobaczymy tam jedno wielkie łał. I rzeczywiście bardzo rzadko bywamy zawiedzeni, ale również prawie nigdy - zaskoczeni. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć miłe niespodzianki z podróży, o których nie wiedziałem przygotowując się do drogi.
A wczoraj coś takiego przeżyłem. Oczywiście na skalę mocno lokalną.
Zaplanowaliśmy sobie spacerek ścieżką dydaktyczną po Chojnowskim Parku Krajobrazowym. Chcieliśmy (chciałem?) dowiedzieć się więcej o lesie, pospacerować wzdłuż stawów rybnych, poczytać o roślinkach, przejść ładnym kawałkiem lasu. Wybraliśmy miejsce na zaparkowanie samochodu i jedziemy. Mijamy Piaseczno i w las. Trochę już nas dziwi ruch na tej szosie, ale OK, wszyscy jadą do Zalesia Górnego do rodziny na obiad. W pewnym momencie jednak zaskoczenie wzrasta. Nasz "leśny" parking, okazuje się być płatnym i w dodatku bez miejsc wolnych. Wokół na drodze stoją setki samochodów, z których wylewa się strumień roznegliżowanych ludzi. Taki tłum może tylko przyciągnąć woda, ale co ... ludzie kąpią się w stawach rybnych?
Po godzinie przyjemnego (niemalże samotnego) spaceru przez las prawda wyszła na jaw. To odkryty basen położony obok stawów przyciągnął ludzi, którym skończyły się urlopy nad morzem i znaleźli tu namiastkę Giżycka czy Łeby. Kiełbaski, karkówka, piwo, lody, opalone klaty, kajaki, rowery wodne to klimat, którego się nie spodziewaliśmy pośrodku lasu i w dodatku tak niedaleko naszego domu. I to była ta tytułowa niespodzianka - szkoda tylko, że tak późno odkryliśmy to miejsce. Teraz boimy się, że nie starczy nam gorących weekendów na taplanie się w wodzie ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz