Zima wreszcie uderzyła i mrozem i śniegiem, co postanowiliśmy wykorzystać. Jako że już jakiś czas temu zakupiliśmy do naszej wypożyczalni przyczepki z płozami na wyprawy biegówkowe, zniecierpliwieni wypatrywaliśmy śniegu... Teraz gdy się doczekaliśmy, rzuciliśmy się zachłannie do Lasu Kabackiego, biorąc ze sobą aż dwie karoce dla dzieciaków. Trzeba przyznać, ze już sam dojazd do lasu to karkołomne przedsięwzięcie, bo musimy załadować do samochodu dwie przyczepki: Chariot Cougar 1 oraz Nordic Cab, dwie pary nart i kijków, niezbędne akcesoria i jeszcze standardowy ładunek - trzech mało współpracujących pasażerów. Tak więc już na start dotarliśmy zmęczeni ;)
Krajobraz zaśnieżonego lasu dodawał jednak energii. Piękna chwili nie psuła nawet świadomość, że oto wyprzedza nas każdy z licznych narciarzy na trasie. Obciążeni przyczepkami nie byliśmy w stanie śmigać jak oni, ale i tak daliśmy radę nawet łyżwą pojeździć, a dzieciaki nie narzekały na tempo kuligu jaki im urządziliśmy. W połowie przejażdżki zatrzymaliśmy się na mini zimowy piknik z ciastem i gorącą herbatą, a dzieci wykorzystały ten czas na wcielenie się w rolę koni pociągowych.
W kolejny weekend postanowiliśmy również Frankowi dać szansę potrenowania jazdy na biegówkach. Choć nie były to jego pierwsze próby, i tak zaskoczył nas swoją formą. Z łatwością dotrzymywał mi kroku, a obciążony przyczepką Piotr nie miał z nim szans. Pod koniec wycieczki zmęczony narciarzyk postanowił skorzystać z opcji pomocniczej naszej przyczepki.
Na następne wyjście zaplanowaliśmy biegówkowy debiut Róży. Tak formuje nam się rodzina biegaczy i jedynie Łucji przypadnie jeszcze rola balastu.
Krajobraz zaśnieżonego lasu dodawał jednak energii. Piękna chwili nie psuła nawet świadomość, że oto wyprzedza nas każdy z licznych narciarzy na trasie. Obciążeni przyczepkami nie byliśmy w stanie śmigać jak oni, ale i tak daliśmy radę nawet łyżwą pojeździć, a dzieciaki nie narzekały na tempo kuligu jaki im urządziliśmy. W połowie przejażdżki zatrzymaliśmy się na mini zimowy piknik z ciastem i gorącą herbatą, a dzieci wykorzystały ten czas na wcielenie się w rolę koni pociągowych.
W kolejny weekend postanowiliśmy również Frankowi dać szansę potrenowania jazdy na biegówkach. Choć nie były to jego pierwsze próby, i tak zaskoczył nas swoją formą. Z łatwością dotrzymywał mi kroku, a obciążony przyczepką Piotr nie miał z nim szans. Pod koniec wycieczki zmęczony narciarzyk postanowił skorzystać z opcji pomocniczej naszej przyczepki.
Na następne wyjście zaplanowaliśmy biegówkowy debiut Róży. Tak formuje nam się rodzina biegaczy i jedynie Łucji przypadnie jeszcze rola balastu.