Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szumy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szumy. Pokaż wszystkie posty

środa, 14 sierpnia 2013

Roztoczańska rozgrzewka


Ten wyjazd miał wyglądać całkiem inaczej. Pierwotny plan zakładał wędrówkę Centralnym Szlakiem Rowerowym Roztocza, z noclegami na trasie. Ostatecznie wraz ze znajomymi (Daniel, Gosia z Jackiem i Marcinkiem) zdecydowaliśmy się na pobyt stacjonarny, we wsi zwanej Wywłoczka. Co prawda Franek i Róża uwielbiają swoje rowery, ale żadne z nich przed wyjazdem w okolice Zwierzyńca nie przejechało dystansu dłuższego niż dwadzieścia kilometrów. Dlatego początkowo nie wiedzieliśmy, na co ich stać. 

Na pierwszą z planowanych wycieczek wybraliśmy szumy nad rzeką Szum i Górecko Kościelne. Liczyłem, że dystans nie przekroczy dwudziestu kilku kilometrów, a wyszło … trzydzieści osiem. 

Sama droga była ciekawsza niż cel, do którego docieraliśmy. Zaczęło się od podziwiania stada koników polskich pasących się na groblach wśród stawów Echo, przejazdu świetnie utrzymaną (i płatną) żwirowaną drogą rowerową przez zwierzyniecki, bujny las. Pierwszy (poważny) przystanek na naszej trasie to osada śródleśna Florianka, gdzie wpierw czekaliśmy na ulewę pod deszczochronem, by wreszcie przetrwać ten prysznic pod starą lipą obok stajni koników polskich. Po odpoczynku przyszedł czas na sen młodszych dzieciaków w przyczepce. Trudno im było znaleźć wygodne oparcie na głowę, więc doszło do rękoczynów i każde starało się zdobyć przestrzeń życiową pięściami, a wszystko to w strumieniach błota spod koła roweru. 


Prawdziwe przygody zaczęły się jednak, gdy zboczyliśmy z asfaltu, by zobaczyć szumy. Niby okolica była całkowicie płaska, ale szlak (jak najbardziej pieszy) poprowadzono w ten sposób, że raz wchodził do wąwozu, którym płynęła rzeka, by po chwili jechać jego krawędzią. Do tego doszły kamienie, korzenie, piasek, przejście przez kładkę nad rzeczką, za wąska ścieżka na przyczepkę, zgubienie drogi i głód. Sytuacja kryzysowa u bram, na domiar złego szumy nie widziane, a słyszane tylko z daleka. Wybawieniem stała się restauracja z placykiem zabaw pośrodku niczego.
Powrót tą samą drogą uchronił nas przed kolejnymi niespodziankami związanymi ze stanem drogi, a „rowerowe” dzieciaki ani nie jęknęły (no dobrze chwilę jęczały), choć wspinaczka bez przerzutek na roztoczańskie wzgórza to nie łatwizna. 


PS. Kilka dni później udałem się nad rzekę Szum, by zobaczyć to, co wcześniej dane mi było tylko usłyszeć. Przeżyłem rozczarowanie, ponieważ widziałem na całej rzeczce jeden szumik i jedno szumiszcze. Tanwia to nie jest!

wtorek, 6 stycznia 2009

Roztoczaki

Ostatnie dni grudnia 2008 roku - nasza skodzina stoi na drobnym śniegu, Franek ma zasikane spodnie, Róża jak to Róża - ryczy, a zamek Krzyżtopór z tego miejsca, jak zresztą ze wszystkich innych, nie wygląda imponująco.

Pierwotny plan zakładał wyjazd sylwestrowy w powiększonym gronie. A i tak skończyło się na tym, że „roztaczaliśmy się” sami, by ostatecznie spędzić cały 31 grudnia na Ursynowie. Oprócz tych niedociągnięć wszystkie atrakcje zostały przez nas zobaczone bądź obchodzone. No może prócz pomnika świerszcza w Szczebrzeszynie, który zobaczyliśmy tylko z pędzącego samochodu.

Jak już wyżej wspomniałem Krzyżtopór rozczarował (przynajmniej mnie). Jest zbyt rozległy jak na ruinę, zdecydowanie mało malowniczo położony – wśród "budek z piwem", przedszkola i kilku domków, pokryty niechlujnymi daszkami, a wreszcie zbyt niebezpieczny dla dzieci. Najlepiej się prezentuje z lotu ptaka, choć to dla turystów widok na razie nieosiągalny.



Sandomierz, Zwierzyniec, Zamość. Nazwy mówią same za siebie. Setki internautów je opisują codziennie od góry i od dołu. Po co więc mnożyć kolejne kilobajty! O Zamościu mogę tyle dodać, że odbudowywane są fortyfikacje, więc dopiero w listopadzie 2009 nie będzie tam rozkopów i rusztowań.
Na Bukowej Górze w Roztoczańskim PN jako świeżo nawróconych (w Puszczy Białowieskiej) miłośników przyrody wprawiły nas w zachwyt zmieniające się wraz z wysokością piętra roślinności. Sosna, świerk i buczyna karpacka prawie w ogóle się ze sobą nie mieszały, następowały jedne po drugich Ale nie dzięki buczynie ta wycieczka zapadła mi tak głęboko w pamięć. Co prawda w przewodniku było napisane, że na szczyt prowadzą schody, ale ... Po pierwsze przewodnik przeleżał już na półce ponad dwadzieścia lat, po drugie nie precyzował ani ilości stopni, ani wysokości wzgórza, po trzecie kto uwierzyłby, że na Roztoczu może być tak wielka góra. Więc okazało się to, co się okazać miało. Róża swoje już ważyła, a wózek od niej z dwa razy więcej. 


































Oblodzone i strome stopnie, podobnie jak ich ilość raczej zachęcały do odwrotu niż do próby wspinaczki. Gdyby nie samotny biegacz, który w połowie podejścia chwycił za wózek i pomógł go dalej tachać nie wiem, czy sama ambicja wystarczyłaby na sforsowanie Bukowej Góry.
Na szczęście trudy zostały nam wynagrodzone rozległym widokiem na okoliczne wzgórza.

Przez dwadzieścia osiem lat życia żadne z nas nie słyszało o szumach na Tanwi, aż nagle stały się jednym z 7 naturalnych cudów Polski. Szkoda byłoby więc będąc w pobliżu nie zaliczyć kolejnej pozycji również z takiej listy.

Szumy to może nie wodospady Iguacu, ale nie można im odmówić uroku :) Malownicze, szczególnie w scenerii zimowej, szumiące naprawdę i rozłożone na całkiem sporym odcinku rzeki. Słońce świeciło, mróz był porządny, ale spacer nad tym cudem Polski to jeden z przyjemniejszych momentów naszego wyjazdu.
Dodam jeszcze od siebie, że wyjazd zimą z maluchami wymaga naprawdę sporych pokładów cierpliwości i samozaparcia. Mi go nieco brakowało i nie wiem czy zdecyduję się powtórzyć taką wyprawę.