Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Puszkar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Puszkar. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 listopada 2009

Zabombowani w Bombaju




Największym dzisiejszym sukcesem było to, że bez najmniejszych ofiar przetrwaliśmy osiemnastogodzinną podróż pociągiem-widmem (nawet nie pojawił się na rozkładzie, ani nijak nie był anonsowany podczas wjazdu na dworzec). Spało się wyśmienicie w towarzystwie zaturbanionych: Sikha i radżastańskiego wieśniaka. A potem miło nam się leżało na naszych najwyższych łóżkach i drzemało, podczas gdy przekraczaliśmy zwrotnik. W Bombaju straszny upał. W dodatku mieliśmy na starcie ciekawą przygodę. Wzięliśmy taksowkę - ku wielkiemu rozczarowaniu Frania, który liczył na to, że będą tu jeździć niebieskie riksze, a tu nie ma rikszy w ogóle (podobnie jak krów) - i wsiadło z nami dwóch taksówkarzy. Nie chcieli negocjować kwoty, tylko aby kwota wynikała z taksometru (ale tu się pojawia pierwsza przeszkoda, taksometr pokazuje znacznie mniejszą kwotę pewnie sprzed kilkudziesięciu lat - same taksówki też chyba pamietają odpłynięcie Brytyjczyków - więc są specjalne tabele, przeliczające sumę z taksometru na realne rupie. Jedziemy więc sobie strasznie wolno, w korku, gorąc do tego, podejrzewając taksówkarzy o jakąś machloję. Ja spodziewałem się, że pojadą kompletnie naokoło, wiec wpatrywałem się uporczywie w mapę. Umknęło mi więc jak tu nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się na taksometrze z przodu cyfra 2, znacznie zwielokrotniająca wartość rachunku. Pewnie uszło naszej uwadze, jak ten dodatkowy taksówkarz za gazetą, którą trzymał rozłożoną, sięgnął do taksometru, który znajduje się na zewnątrz samochodu i coś przestawił. W końcu się zatrzymaliśmy. Panowie pokazują tabelkę - wychodzi 550 rupii. Tyle ile normalnie byśmy wydali przez 3 dni na różne środki lokomocji na znacznie większych dystansach. My oczywiście, że to oszustwo i możemy dać co najwyżej 200. Po bardzo wielu grymasach skończyło się na 220. W podróży trzeba mieć oczy naokoło głowy.
Kolejną ciekawą sprawa jest hotel, do którego dotarliśmy. Najpierw pozytywy: widok z okna na port, najlepsza (choć wspólna) łazienka, jak do tej pory. Negatywy: hotel to piętro w domu i pokoje to 10m2 boxy z 3 metrową ścianą oddzielającą od kolejnego boxu. Nie muszę chyba dodawać, że ponad tą ścianką jest jeszcze mnóstwo miejsca do sufitu.
Mumbai w każdym razie robi wrażenie. Brytole zostawili tu tyle majestatycznego neogotyku, że nawet wydaje się wszystko czystsze i bardziej europejskie. Jutro w każdym razie żegnamy Mumbai i będziemy witać się z Goa.
Wczoraj mieliśmy relaksacyjny dzień w mieście Ajmer. Widzieliśmy kilka zabytków, a także super mogolskie pawilony nad jeziorem.


A i jeszcze chciałbym dodać, że nasz hotel znajduje się niedaleko wszystkim pewnie znanego hotelu Taj Mahal.


poniedziałek, 16 listopada 2009

Zapuszkowani w Pushkarze

Tak właśnie się troszkę czujemy. Co prawda miasto to, a raczej mieścina, bardzo przyjemne, ale dobiła nas informacja, że już nie mamy szans kupić biletów na pociąg na Goa (którym mieliśmy jechać za 3 dni) co więcej, powrotnych za 5 dni też nie było. Nasza wyprawa na Goa stoi więc pod znakiem zapytania. Mamy szczęście, że tylko dzień później niż planowaliśmy, wydostaniemy się stąd do Bombaju.
Pushkar jest bardzo milutki. Bardzo turystyczny, ale mały, święty, kolorowy i prawie wolny od ruchu ulicznego, co jest baaardzo miłą odmiana po wielkich miastach, w jakich zazwyczaj bywamy. Jako miejsce święte, Pushkar pełen jest sadhu, pielgrzymów, pieśni, uroczystości, świątyń. Niestety z tego samego powodu nie serwują tu mięsa ani alkoholu. Za to na każdym rogu proponują marihuanę.
Dzisiejszy dzień spędziliśmy w niespiesznym tempie. Zaczęliśmy od największej (dla nas) atrakcji  tego miejsca, czyli przejażdżki na wielbłądzie. Dzieciaki oczywiście zachwycone. Nam też się bardzo podobało, obserwowanie miasta z wysokości grzbietu wielbłąda to miła odmiana (nie trzeba uważać, by w coś nie wdepnąć), a mili powoźnicy wielbłądow zabrali nas w okolice, gdzie wykonywane są kremacje i ablucje (mimo, ze święte jezioro Pushkaru już od kilku lat prawie nie ma wody). Poświęciliśmy dziś także sporo czasu na szoping i zakupiliśmy mnóstwo prezentów :) Po raz kolejny zabiły nas (w sensie pozytywnym) tutejsze ceny.
Zdjęć znów nie będzie, bo piszę na jakimś gracie, który nie wie jak obsługiwać mojego sticka.
Pozdrawiamy i grzecznie pytamy o pogodę w Polsce, bo już musimy się powoli psychicznie przygotować na ten szok.