Zacznę swój post od uzupełnienia poprzednich o historię Taj Mahal, bo chyba nie wszyscy ją znają, a to wielce romantyczna opowieść. Niejaki Szah Dżahan miał swoją ukochaną żonę - Mumtaz Mahal. Żyli ze sobą wiele lat (oczywiście cesarz miał oprócz tej - wiele innych zon, ale tę kochał najbardziej lub po prostu kochał), liczne owoce ich miłości biegały po pałacu. Niestety przy narodzinach 14 dziecka, Mumtaz zmarła. Władca cierpiał okrutnie, nie chciał jeść, depresję miał po prostu. By jakoś wyładować swój smutek i okazać miłość do żony wybudował Taj Mahal czyli grobowiec szahowej. Marmury do jego budowy ściągnął aż z Włoch. Niestety władca wkrótce został zdetronizowany przez własnego syna Aurangzeba i uwięziony w forcie w Agrze (gdzie jesteśmy). Nie wiadomo więc czy wybudowałby sobie podobny, czarny grobowiec, jak sugeruje legenda (miał podobno takie plany).
Pita serwuje Frankowi wszystkie te opowieści, a Franek o dziwo zapamiętuje. Dzisiejszy dzień podsumował - Aurangzeb wygrał. Nie wiem jakie ten mały łepek posiada zasoby pamięci, ale ciągle nas zaskakuje tym, ile w tej podróży zapamiętuje ciekawostek i kojarzy faktów.
Dziś byliśmy w Fatehpur Sikri - stolicy Akbara. Piękny pałac! Liczne pawilony, kolumnady, ogrody. Wielopoziomowa wieża, na szczycie której sypiał Akbar, przywołując tam nałożnice i żony. Małżonek posiadał kilka, na pewno trzy - muzułmańską, chrześcijańską i hinduską. Hinduska poślubił jako pierwszą i jej było najlepiej - miała oddzielny, przestronny pałacyk. Dwie kolejne musiały się zadowolić "pałacami", które wyglądają raczej jak domek stróża. Przy zwiedzaniu pawilonów brakuje nam ich wyposażenia - puste, otwarte komnaty musiały mieć kolorowe zasłony, meble, dywany, bez tego jakoś trudno sobie wyobrazić funkcjonalność tych pomieszczeń. My nie potrafimy sobie tego wyobrazić.
Sama miejscowość Fatehpur Sikri jest bardzo biedna. Kanalizacji nie ma oczywiście, wszystko płynie rynsztokami, dzieci proszą o pieniądze i długopisy, a do zwierzątek widzianych przez nas na ulicy dołączyły jeszcze świnie, kozy i osły. Cały ten zwierzyniec pasie się na górach śmieci, chodzi po schodach wiodących do meczetu, pije wodę z rynsztoku. A dzieciaki piszczą z radości, jak zobaczą zwierzaki. Szczególnie Róża.
Byliśmy też w najbardziej wyludnionym miejscu w Indiach. A miejsce to szokujące, bo u nas byłoby zupełnie odwrotnie - najbardziej zatłoczonym. Hm... no gdzie byliśmy? W centrum handlowym! Oprócz sprzedawców i reszty obsługi nie było tam prawie nikogo. Poczuliśmy się również jak burżuje w supermarkecie. Zakupy robią tam wyłącznie bogaci Hindusi, którzy posiadają coś takiego jak np. wózek dla dziecka - nigdzie indziej nie używany. Reszta robi zakupy na ulicy.
Zdjęć dziś tak mało, bo nie chcą wchodzić. Jutro ruszamy do Jaipuru, gdzie przejedziemy się na słoniu.
2 komentarze:
piękna historia z Taj Mahal. Dzięki za wyjaśnienia. Swoją drogą ludzie mieli fantazję, żeby grobowce takie stawiać...
korespondent nagana z wpisaniem do akt z brak przekazu co u was -pozdrawiam T.W.
Prześlij komentarz