Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 kwietnia 2017

Rocznica

Dokładnie dziesięć lat temu ruszyliśmy w swoją pierwszą wyprawę z dzieckiem w dalekie strony. Były to czasy, gdy nie patrzono na takie fanaberie z entuzjazmem, więc jako rodzina podróżująca z dziećmi należymy raczej do pionierów tego typu wypoczynku.
Przez te lata odbyliśmy sześć egzotycznych wojaży na trzy kontynenty, a także wiele mniejszych wypadów do ościennych krajów oraz niezliczoną ilość wycieczek po Polsce. Już nie jeździmy z jedynakiem, a z czwórką, a nasze dzieci mogą wracać do takich wspomnień jak wspinanie się na palmę kokosową, ślizganie się na lodowcu, jazda na słoniu i wielbłądzie, wejrzenie w głąb wulkanu, głaskanie tygrysa, ściganie się z delfinami, wdrapywanie się na piramidę, nurkowanie z fajką nad rafą koralową, spędzenie nocy na pustyni, przekomarzania z małpkami, by wymienić tylko część z bardziej niecodziennych doświadczeń.

Meksyk 2007

Indie 2009

Kambodża 2011

Maroko 2014

Gruzja 2016

Indonezja 2017

sobota, 11 marca 2017

Pięć z kilkunastu tysięcy

Zgadzam się, zwiedzenie pięciu wysp z kilkunastu tysięcy (różne źródła podają dwanaście bądź siedemnaście tysięcy) to niezbyt imponujący wynik. Ale jakbyśmy pomnożyli to przez liczbę dzieci :). 


 Bali
 Lombok
Jawa
Nasza trasa przez pięć wysp wyglądała następująco:

Kuta (Bali) - tam przylecieliśmy
Padang Padang (Bali) - tam się wpinaliśmy i plażowaliśmy
Ubud (Bali) - tam zwiedzaliśmy pałac królewski, Monkey Forest oraz widzieliśmy pokaz tanców
Jatiwulih (Bali) - tamtejsze tarasowe pola ryżowe pojechaliśmy oglądać z siodełka skutera
Kintamani (Bali) - stamtąd zjeżdżaliśmy rowerami do Ubud
Padangbai (Bali) - stamtąd popłynęliśmy speedboatem na Gili Trawangan
Gili Trawangan (Lombok) - tam snorkelowaliśmy, kąpaliśmy się i jeździliśmy na rowerach
Gili Air (Lombok) - tam snorkelowaliśmy i kąpaliśmy się
Bangsal (Lombok) - tam przybiliśmy do portu, by pojechać potem do Monkey Forest, wioski tkaczy - Sukarara, tradycyjnej wioski Sasaków - Sade, na plażę w Kuta i na nocleg w Singgigi
Lembar (Lombok) - stamtąd popłynęliśmy promem do Padangbai
Padangbai (Bali) - stamtąd okrężną drogą pojechaliśmy do Lovina
Lovina (Bali) - tam widzieliśmy delfiny oraz kąpaliśmy się w gorących źródłach
Pura Ulum Dana Bratan (Bali) - tam dojechaliśmy skuterkami widząc wcześniej klasztor buddyjski, gubiąc się w interiorze, moknąc pod wodospadem Munduk i spotykając małpy na przełęczy
Gilimanuk (Bali) - Banyawangi (Jawa) - tam przepłynęliśmy promem cieśninę
Ijen (Jawa) - tam wdychaliśmy opary siarkowe we wnętrzu krateru wulkanu
Bromo (Jawa) - tam podziwialiśmy wschód słońca nad kalderą, a także wdrapaliśmy się na wulkan
Surabaya (Jawa) - tam byliśmy w fabryce kreteków, starym meczecie, orientalnym targu i chińskiej dzielnicy
Surakarta (Jawa) - tam Justa uczyła się sztuki batiku, a wszyscy razem zwiedzaliśmy świetne muzeum (też batiku)
Yogyakarta (Jawa) - tam zwiedzaliśmy Kraton, Taman Sari, muzeum Sonobudoyo, gdzie podziwialiśmy przedstawienie teatru cieni, a także bezskutecznie błąkaliśmy się po mieście, szukając miejscówki do wspinania
Borobudur (Jawa) - tam zwiedzaliśmy buddyjską świątynię
Pangandaran (Jawa) - tam surfowaliśmy i plażowaliśmy
Batu Karas (Jawa) - tam dojechaliśmy na skuterkach, a wcześniej odbyliśmy bodyrafting w Green Valley
Jakarta (Jawa) - tam zwiedziliśmy zabytkową Kota oraz wsiedliśmy do samolotu.

poniedziałek, 12 września 2016

Plan podróży ...

... tym razem wypełniliśmy w 95%. Zrezygnowaliśmy tylko z trekingu na Aragac - taki łatwy czterotysięcznik w Armenii, ale za to dotarliśmy do lodowca Czaaladi. I w Batumi spędziliśmy jeden dzień dłużej, bo sprawniej udało się nam transferować. A oto cały nasz plan podróży wraz z zaznaczeniem na mapie - dla tych, którzy nie przebrnęli przez wszystkie wpisy :).



0 - TBILISI, gdzie jechaliśmy kolejką, zjedliśmy pierwsze chaczapuri i przez które przejeżdżaliśmy z pięć razy podczas wyjazdu
1 - DAWID GAREDŻA, gdzie wędrowaliśmy mnisimi ścieżkami w upale, pośród księżycowego krajobrazu
2 - KAZBEGI, gdzie wynajęliśmy konia, by dotrzeć do lodowca Gergeti
3 - SIGNAGI, gdzie spacerowaliśmy po zabytkowym mieście, odwiedziliśmy grób św. Niny i skąd udaliśmy się na wycieczkę po kachetyjskich winiarniach
4 - ERYWAŃ, gdzie mało co prawda zwiedziliśmy (tylko muzeum, meczet i bibliotekę), ale czuliśmy się znakomicie
5 - JEZIORO SEWAN, gdzie poznaliśmy Edika, penetrowaliśmy monastery, fotografowaliśmy chaczkary, a dzieci zawarły bliską znajomość z nietoperzami
6 - GARNI, GEGHARD, gdzie podziwialiśmy antyczną świątynię oraz wykuty w skale monaster
7 - TATEW, gdzie najdłuższą na świecie kolejką szybowaliśmy nad przepaścią do klasztoru
8 - STEPANAKERT, gdzie mieliśmy najprzyjemniejszy nocleg i wyrabialiśmy wizy w MSZ
9 - SZUSZA, gdzie przechadzaliśmy się wśród ruin, by dotrzeć na dnie kanionu do zjawiskowego wodospadu Zontik
10 - BATUMI, gdzie plażowaliśmy i nie tylko, bo była i kolejka, i diabelski młyn, no i delfiny
11 - MESTIA, gdzie mieliśmy mały kryzys, a po jego przezwyciężeniu dotknęliśmy lodowiec
12 - KUTAISI, gdzie zwiedzaliśmy monastery i jaskinie

środa, 9 kwietnia 2014

Czas na podsumowanie

Podsumowanie naszej trasy:



Agadir, dokąd przylecieliśmy i tyle nas tam było
Essaouira, gdzie byliśmy za krótko, przepłaciliśmy za owoce morza i "surfowaliśmy" na falach
Marrakesz, gdzie jedliśmy pierwszą harirę, opędzaliśmy się od naciągaczy na Dżema el Fna, a także zażywaliśmy kąpieli w hammanie
Imlil, skąd z naszym mułem ruszyliśmy na wysokogórski trekking
Oarzazate, skąd wybraliśmy się na wycieczkę do Ait Ben Hadoo (niesamowicie filmowego wymarłego miasteczka) i gdzie zwiedzaliśmy studio filmowe
Merzouga, gdzie przeżyliśmy spotkanie z Saharą
Fez czyli garbarnie, "pan kanapka", gubienie się i odnajdowanie
Meknes, gdzie nam się niespecjalnie podobało, ale pobytu tam nie żałowaliśmy, bo pojechaliśmy stamtąd do ruin rzymskiego miasta Volubilis
Chefchaouen - niebieskie miasto
Tetouan, gdzie mieszkaliśmy w wypaśnym hotelu, kąpaliśmy się w morzu i kupowaliśmy ostatnie pamiątki
Ceuta, gdzie zwiedzaliśmy hiszpańskie fortyfikacje i spokojne europejskie miasteczko z widokiem na Gibraltar
Tanger, gdzie głównie pilnowaliśmy plecaków (przez co zbyt krótko zwiedzaliśmy) i martwiliśmy się, czy uda nam się dostać na lotnisko

TOP 7 Franka + długa (nieopublikowana) lista rezerwowa:
1. Sahara (bo jechał na przedzie karawany)
2. Trekking (ze względu na śnieg)
3. Studio filmowe (ponieważ znalazł podkowę, którą zgubił grający w filmie koń)
4. Volubilis (nieodrodny syn tatusia)
5. Ceuta (j.w)
6. Fez (bo fajny widok na miasto spod grobowców)
7. Meknes - stajnie sułtańskie (bo wyższe od dzisiejszych)

TOP 7 Róży:
1. Pustynia (wielbłądy, piesek Rocky, który z nami biegł, muzyka przy ognisku)
2. Niebieskie miasteczko (bo całe niebieskie, bo widziała jak rzeźnik czyścił kopytka i wsadził do pieca i że kupiliśmy tam ładne talerze)
3. Essaouira (bo były bałwany, surferzy i znalazła muszelki)
4. Studio filmowe (bo dekoracje do Asteriksa i Obeliksa i wszystko z tego ... materiału)
5. Marrakesz (ładne gwiazdki z kamyczków, mimbar z Koutobia, pałac El Badi, bo na środku stała strzelnica [rzeźba współczesna], hamman, Dżema el Fna, bo było dużo miejsca na bieganie)
6. Fez (farbowanie skór, ładne kolory i że tam kupiliśmy wielbłąda Łusi)
7. Góry (bo jechała tam mułem)

TOP Łucji:
1. Harrira.
Nie mam 100% pewności, dlaczego właśnie jedzenie harriry najbardziej się Łucji podobało w Maroko. Może dlatego, że już w Polsce ją polubiła (i się jej prawdopodobnie kojarzyła z naszym krajem), a może dlatego, że był to w miarę stabilny i powtarzalny punkt dnia. Nie dość, że lubiła machanie łyżką, to jeszcze na plaży bawiła się w sprzedawcę harriry - nalewała ją do muszelek.

TOP 7 Justy:
1. Sahara (za etnoklimaty: muzykę przy ognisku, nocowanie w namiocie, jedzenie itd).
2. Chefchaouen
3. Hamman (za etnoklimaty i spotkanie z miejscową socjetą)
4. Góry (bo muł ...)
5. Okolice Volubilis (bo zielone wzgórza, gaje oliwne i ... muły)
6. Medyna w Fezie (za etnoklimatyczne małe zakłady rzemieślnicze)
7. Essaouira (widoki + nadmorski klimacik)

TOP 4 Joasi:
1. Pustynia
2. Essaouira
3. Medyna w Fezie
4. Góry Atlas

TOP 6 Pity (brak listy rezerwowej):
1. Pustynia
2. Trekking
3. Essaouira/Ceuta (fortyfikacje + widoki)
4. Volubilis
5. Studio filmowe (Jerozolima z "Królestwa Niebieskiego" stojąca na pustyni)
6. Dżema el Fna

I podsumowanie podsumowania:
1. Pustynia - 5pkt
    Góry - 5 pkt
2. Essaouira - 4pkt
    Medyna w Fezie - 4pkt
3. Studio filmowe - 3pkt
 

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Zamiast podsumowania



Podsumowanie naszej trasy:

Bangkok, gdzie widzieliśmy kompleks świątynny, rekiny, pingwiny i tradycyjny tajski dom
Chiang Mai, gdzie jeździliśmy na słoniach, spotkaliśmy plemię "długich szyi", głaskaliśmy tygrysy
Ayuthaya, gdzie zwiedzaliśmy starą stolicę Syjamu
Siem Reap, gdzie włóczyliśmy się po świątyniach Angkoru
Battambang, dokąd przypłynęliśmy statkiem, a w samym mieście podziwialiśmy kolonialną architekturę, uczyliśmy się gotować, a w okolicach jechaliśmy bamboo train oraz chłonęliśmy wiejskie obrazki z Kambodży
Damnoen Saduok, gdzie byliśmy na pływającym targu
Ao Nang/Railay, gdzie byczyliśmy się na plaży
Ko Phi Phi, gdzie j.w.
Bangkok, gdzie odwiedziliśmy Museum of Siam

TOP 5 Franka:
1. Jazda na słoniu (ale tylko ze względu na to, że jechał na jego głowie, przed "kierowcą")
2. Bamboo train (bo szybszy niż ekspres Chang Mai - Bangkok)
3. Tygryski (bo można się na nich położyć)
4. Angkor (bo taki ogromny)
5. Morze

TOP 4 Róży:
1. Makaki
2. Basen/morze
3. TV w samolocie/hotelu
4. Naciskanie wszelkich guziczków, które inicjowały interaktywną prezentację np. historię powstania Ayuthai w Museum of Siam

TOP -5 Łucji:
1. Branie Malarone
2. Nocne jazdy pociągiem/autobusem
3. Tamtejsze słoiczki i kaszki
4. Branie na ręce przez tubylców
5. Pęd tuk-tuka
Co się podobało Łucji? Nie wiemy.

TOP 5 Justy:
1. Angkor
2. Teatr cieni
3. Jedzenie + kurs gotowania
4. Morze (Railay)
5. Kambodżańskie widoki życia codziennego

TOP 5 Pity:
1. Angkor
2. Teatr cieni
3. Bamboo train
4. Tajskie jedzenie na ulicy/kambodżańskie dania w restauracjach
5. Morze (Koh Phi Phi) /morskie głębiny czyli Siam Ocean World (to ze względu na pingwiny)

A na deser filmiki:

Siam Ocean World




Teatr cieni


Bamboo train

środa, 25 listopada 2009

Palcem po mapie - post scriptum

Powyższa mapa przedstawia całą naszą trasę. Należy ją czytać tak:
Delhi - tu wylądowaliśmy i się zszokowaliśmy, dalej ruszyliśmy do
Amritsar - miasto Sikhów ze złotą świątynią na jeziorze, która tak zapadła Frankowi w pamięć
Shimla przez Chandigarh - miasteczko skąd widać Himalaje. Tam mieliśmy Kamasutra room, tam spotkaliśmy małpy i stamtąd wracaliśmy kolejką
Agra przez Delhi - Taj Mahal, Fort, Fatehpur Sikri
Ranthambore - tu nie zobaczyliśmy tygrysa
Jaipur - fort Amber, dokąd wjeżdżaliśmy na słoniu, Pałac Wiatrów, różowe miasto
Pushkar - tu zaliczyliśmy przejażdżkę na wielbłądach i wielki szoping
Mumbaj przez Ajmer - zabytki kolonialne i wyprawa na Elefantę
Goa - Mała Brazylia, plażowanie i zabytki Old Goa
Karla przez Mumbaj - buddyjskie jaskinie wykute w litej skale
a stąd przez Mumbaj do Warszawy.
Wyrównaj do środka

piątek, 25 maja 2007

Nasz Meksyk w pigułce

Podsumowując nasza trasa wyglądała w następujący sposób. Część tych informacji da się wyczytać z tej mapki, a kto nie rozumie tego planu, poniżej może sobie przeczytać o miejscach ...




Ciudad de Mexico (2 dni)  - Puebla (1,5 dnia) - Oaxaca (1,5 dnia) - San Cristobal de Las Casas (3 dni - choroba Franka)  - Palenque (1,5 dnia) - Merida (2 dni) - Tulum (1,5 dnia) - Coba (0,5 dnia) - Valladolid (0,5 dnia) - Chitchen Itza (0,5 dnia) - Merida (0,5 dnia) - Campeche (2 dni) - Villahermosa (1,5 dnia) - Ciudad de Mexico (1 dzień) - Acapulco (2 dni) - Taxco (1,5 dnia) - Cuernavaca (0,5 dnia) - Ciudad de Mexico

sobota, 30 lipca 2005

Podróż życia cz.1 - Ekwador

Serią obrazów postanowiliśmy wspomnieć podróż, którą co prawda odbyliśmy jeszcze bez dzieci, jeszcze przed startem bloga, ale nie może być pominięta. Nie była to pierwsza wspólna wyprawa, ale jednak wyjątkowy początek tego, co obecnie możecie śledzić na blogu. Była to nasza podróż poślubna, podróż rozpoczynająca nowy etap, półtoramiesięczna podróż życia. 

Na pierwszy ogień - Ekwador.
Równik
Przejazd na Nariz del Diablo - trasą kolejową między Riobamba a Sibambe, pokonującą na krótkim dystansie ogromną różnicę wysokości. Przeżycie opisaliśmy w poście Na dachu pociągu




Na targu



Świnka morska - miejscowy przysmak

Katedra w Cuenca

Pracownia kowala. Krzyże ustawiane na dachach domów




Park narodowy Cajas:




Quito: