Dziś mieliśmy dzień cierpienia po totalnym spaleniu na wczorajszej plaży. A przyszło nam zwiedzać Coba - najrozleglejsze majańskie miasto na Jukatanie. Ja cierpiałam. Pita był zadowolony mimo upału, który dla tutejszych jest jedynie ciepełkiem, bo dopiero przy 50 stopniach zaczynają mówić, że gorąco...
Chcieliśmy się pod koniec dnia ochłodzić w cenote (naturalnym jeziorku tworzącym się w dziurze w jukatańskiej wapiennej skorupie), ale niestety woda okazała się być - oględnie mówiąc - mętna. Tylko tutejsi chłopcy odważnie kąpali się, skacząc z opony.
2 komentarze:
pierwsza! o rany jeszcze nigdy nie szpeigowalam cudzego bloga, to lepsze niz pudelek, zwlaszcza ze justa ma znowu chyba nowe okulary.
I nareszcie Franek w jakimś kapelusiku. Spalicie go!!!
Prześlij komentarz